Notka mogłaby nosić tytuł:"Szanuj sąsiada swego, bo możesz mieć gorszego", ale zdecydowałam się na tytuł:"Tematu nie ma, a dopalacze nadal zabijają", gdyż temat dopalczy był na topie kilka tygodni temu.
Mój nowy sąsiad, który wynajął obok mieszkanie wzbudził we mnie obawy, gdyż nie tylko ręce, ale i głowę miał wytatuowaną. Mieszkał tylko 12 dni i wynieśli go w worku,gdyż solidnie przedawkował.
To przysłowie z sąsiadem stało się aktualne; gdy jednej nocy, gdy zbudziły mnie jakieś głosy na korytarzu i przez judasza zobaczyłam dwie czarne postacie nakładające białe rękawiczki, które weszły do mieszkania wytatuowanego.(Tę noc przeżyłam w strachu).
Po kilku minutach wyciągali z mieszkania worek, a właściwie wór, można było się domyśleć, że ze zwłokami. Wszystko działo się pod osłoną nocy; ja przeżyłam noc pełną grozy, nie będe jej z detalami opisywać. Dziwne było również to, że wzmianki o tym wydarzeniu nie było nawet w prasie lokalnej.
Z tym szanowaniem sąsiada, też się sprawdziło, gdyż mieszka w naszej klatce pan, któremu wiele rzeczy przeszkadza i to on doprowadził, że poprzedni lokator palący zbyt dużo papierosów był zmuszony się wyprowadzić.
Temat dopalaczy zniknął zupełnie, dziwne jest, również to, że wydarzenie, którego byłam świadkiem, funkcjonowało tylko w najbliższym sąsiedzkimm otoczeniu, rozmawialiśmy o tym tylko z sąsiadami, których również w nocy obudziły podejrzane odgłosy z mieszkania wytatuowanego i klatki schodowej. Ci co więcej widzieli niż ja, zauważyli, że u wytatuowanego było jeszcze dwóch gości, dlatego zastanawialiśmy się, czy ofiarą przedwkowania była jedna, czy więcej osób, do dzisiaj tego nie wiemy.
Czy wypadek w mojej klatce schodowej, to sporadyczny wypadek?
